Kończąc smażenie tych naleśników grubo po 22.00 stwierdziłam, że cholernie mocno kocham te moje dzieci, że mi się chcę robić takie kombinacje. Dzieciaki, za kaszą jaglaną w czystej postaci, jakoś nie przepadają, dlatego przemycam ją różnymi sposobami. Kiedy znalazłam ten przepis u mojej sieciowej znajomej na jej blogu, od razu wiedziałam, że je zrobię. Samo przygotowanie nie jest jakoś skomplikowane, ale przyznaję, że smażenie było dla mnie wyzwaniem i sprawdzianem mojej cierpliwości. Proces ten jest dłuższy niż standardowych, ale tego człowiek uczy się dopiero kiedy dwa razy z rządu naleśnik się nie udaje i do niczego nie nadaje :). Później poszło już sprawnie, a smak i delikatność wynagradzają wszystko. A o tym, że bardziej chciało mi się spać, niż smażyć zapomniałam kiedy widziałam moją córcię pałaszującą je z takim smakiem i zadowoleniem na buzi.
Składniki:
1 woreczek ugotowanej kaszy jaglanej
5 łyżek mąki ziemniaczanej
1 jajko
szklanka mleka
szczypta soli
łyżka oleju
1. Kaszą płuczemy w gorącej wodzie i gotujemy na miękko,
2. Ugotowaną kaszą rozdrabniamy za pomocą blendera i zostawiamy aby przestygła.
3. Do kaszy dodajemy pozostałe składniki: mąkę, jajka, mleko, sól i olej. Dokładnie miksujemy.
Lubię kaszę jaglaną i muszę koniecznie wypróbować ten przepis :)
OdpowiedzUsuńNaleśniki są pyszne. Najlepsze jakie jadłam do tej pory. Polecam!!!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakowały :) Też je bardzo lubię, chyba nawet bardziej niż "zwykłe" :)
OdpowiedzUsuńA co do smażenia, to mnie nigdy pierwszy naleśnik nie wychodzi ;) Zawsze go spisuję na straty i wyjadam w trakcie smażenia kolejnych :)
No muszę przyznać, że ja też chyba wolę te niż tradycyjne.
Usuń