środa, 28 stycznia 2015

Smaki PRL czyli blok czekoladowy

Z blokiem czekoladowym mam w sumie trzy wspomnienia. 

Dość często w latach naszego dzieciństwa robiła go nam nasza mama. Chyba w ten sposób wynagradzając nam brak w naszej diecie prawdziwej czekolady. Mój brat miłością do tego deseru pałał jeszcze grubo po transformacjach ustrojowych. Kiedy mama pytała jakie ciasto chcemy na święta, ten nie zmiennie odpowiadał "blok czekoladowy", mimo że w sklepach były już inne produkty dające szansę na zrobienie czegoś nowego, nieznanego. Doprowadzał mnie tym do furii. 

W 6 klasie podstawówki przyszła do nas nowa koleżanka. Kasia mieszkała w bloku obok i bardzo lubiła słodycze. Jej daniem popisowym był blok czekoladowy, ale w wersji płynnej. To znaczy robiła go w mniejszej porcji i nie czekałyśmy aż wystygnie, tylko jadłyśmy taki gorący. U Kasi w domu nie zawsze było mleko w proszku, no a w tamtych czasach mało kto miał regularne kieszonkowe. Ale rodzice Kasi wraz z mieszkaniem dostali piwnicę, a w niej poprzedni lokator zostawił bardzo, bardzo dużo butelek po piwie. I my te butelki ładowałyśmy w siatki (koniecznie nieprześwitujące) i niosłyśmy do punktu skupu. Było to nie lada wyzwaniem. Nie chciałyśmy wyjść na żuli :), więc szłyśmy z tymi torbami jak gejsze, ściubiąc kroczki tak aby żadna butelka nie wydała dźwięku. Wtedy recykling nie był jeszcze trendy :)

No a najlepszy blok czekoladowy robi moja koleżanka Magda. Kiedy razem pracowałyśmy często przynosiła mi z domu spory kawałek do herbatki, do kawki na ploteczki. Dobrze wspominam ten czas... Pewnie moje biodra trochę mniej ;). Dzisiaj postanowiłam, bez wiedzy Magdy, strącić ją z podestu i spróbować przygotować najlepszy blok czekoladowy jaki się da. No chyba się udało, bo o wylizywanie garnka była prawie bitwa między ojcem i synem, nie mówiąc o zjadaniu samego bloku

Składniki:
500 g mleka w proszku
1,5 szklanki cukru
200 g masła
3 łyżki kakao
1/2 szklanki wody
garść moreli
garść orzechów włoskich albo migdałów
garść rodzynek
opcjonalnie kilka sztuk herbatników

1. W garnku rozpuszczamy masło z cukrem, kakao i wodę.
2. Kiedy zaczyna wrzeć wsypujemy stopniowo mleko w proszku i miksujemy. Dzięki temu nie powstają grudki, a masa czekoladowa jest jedwabista i jednolita. 
3. Na koniec dorzucamy pokrojone orzechy, migdały, morele i rodzynki. Jeśli ktoś lubi może dorzucić pokruszone kawałki herbatników.
4. Przelewamy albo do silikonowej keksówki albo do standardowej wyłożonej sreberkiem.
5. Po wystygnięciu wkładamy do lodówki na całą noc. 



5 komentarzy:

  1. Uwielbiam :) Takie wspomnienie dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy zamiast moreli rodzynek i orzechów mogę dać więcej herbatników? Niestety ale bakalie u mnie nie przejdą 😔

    OdpowiedzUsuń